Podstawą demokracji jest faktyczne, a nie tylko deklaratywne,
istnienie w danym państwie praw człowieka – każdego człowieka,
ponieważ umożliwiają mu one uzyskanie w tym państwie pozycji
podmiotowej; pozycji, którą możemy określić „statusem suwerena”(współsuwerena).
Proceduralne oraz procesualne wyznaczniki, takie jak wybory -
które według rozpowszechnionych wyobrażeń, utożsamiane są z
„demokracją” - nie są niczym więcej niż tylko „narzędziami”,
którymi ludzie mogą posługiwać się zarówno w demokracji, jak
i w nie-demokracji. Przy ich użyciu Republika Weimarska została
przekształcona w III Rzeszę, Białoruś w autokrację, a obecnie Egipt
przekształcany jest w dyktaturę ugrupowania religijnego.
Ci, którzy utożsamiają „demokrację” z wyborami, najczęściej są
jednocześnie tymi, którzy „zawłaszczyli” dane państwo i zbudowali
w nim - mniej lub bardziej - patologiczny ustrój. W państwie
tym rządzi zazwyczaj oligarchiczna lub autokratyczna klika,
która absolutnie nie jest zainteresowana zmianą jego ustroju
i przekształcenia go w demokrację.
Państwo takie, mimo że nazywane jest – choćby dla celów
propagandowych - „demokracją”, to faktycznie nadal jest
postmonarchią, bo chociaż monarchią przestało być pięćdziesiąt,
sto czy nawet dwieście lat wcześniej, to jednak nadal ma bardzo
dużo cech poprzedniego ustroju. To, że nie rządzi w nim już „król”,
niewiele zmienia w jego istocie, ponieważ rządzi w nim „teraz” cała
masa - „krótkoterminowych” najczęściej - „królików”.
Demokracją natomiast nie jest, bo nie rządzą w nim ludzie –
wszyscy ludzie tworzący to państwo.